Prokuratura już skierowała akt oskarżenia przeciwko mężczyźnie. – Postępowanie trwało długo ponieważ czekaliśmy na wydanie ekspertyz sądowych. Przeprowadziliśmy także eksperyment procesowy z udziałem oskarżonego. Ten kilkakrotnie zmieniał swoje zeznania. W ostatnim stwierdził, że nie chciał żony zabić, tylko ją obezwładnić i uspokoić – mówi prokurator rejonowy, Marek Rusin.
Przypomnijmy:
W piątek 15 kwietnia patrol został wezwany do ich mieszkania w jednym z bloków w Świebodzicach przez sąsiadów. – Doszło tam do ostrej awantury, słychać było krzyki – mówiła prokurator Zawada. – Jednak po przybyciu policji na miejsce, było już cicho. Funkcjonariusze nie zostali wpuszczeni do mieszkania.
Dzień wcześniej zamordowana noc spędziła u rodziny. Żaliła się, że małżeństwo jej się nie układa. Do zbrodni doszło nazajutrz. W mieszkaniu pary miało dojść do kolejnej awantury. Gdy na miejsce została wezwana kolejny raz policja, na ratunek dla kobiety było już za późno. Mąż ofiary, z podciętym gardłem i ranami brzucha trafił do szpitala. W toku składanych przez siebie zeznań twierdził początkowo, że wrócił do domu, zastał leżącą na podłodze żonę, a nieznany napastnik zaatakował go nożem. Tej wersji nie dali wiary śledczy. I jak się okazało słusznie. 27-latek bowiem, jak wynika z przeprowadzonej sekcji zwłok, zatkał swojej żonie usta i nos, uciskając jednocześnie drugą ręką klatkę piersiową. Doprowadziło to do rozdęcia płuc i uduszenia.
– Rany, które ujawniono na ciele mężczyzny według opinii biegłych mogły powstać na skutek działania jego samego. 27-latek jest poczytalny, może odpowiadać za swoje czyny. Wcześniej nie był karany – dodaje prokurator Rusin.
Według relacji dalszych sąsiadów para uchodziła za zgodną. W czerwcu 2015 roku wzięła ślub, oboje zamieszkali w bloku na Osiedlu Piastowskim w Świebodzicach.
Za zamordowanie żony, Łukaszowi M., grozi dożywocie.