Debatę zorganizowała fundacja Symbioza a była ona pomysłem jej prezesa Sylwii Osojcy-Kozłowskiej. Choć debata była otwarta i mógł w niej wziąć udział każdy na sali zgromadziło się kilkanaście osób. Całość podzielona była na kilka bloków tematycznych. Po każdej części głos mogli zabrać mieszkańcy. Pierwsza przemawiała jednak prezydent Świdnicy. – Mieszkamy w przepięknym mieście, której znaczna część historii została stworzona przez Niemców. Red Baronowi zarzuca się, że miał powiązania z nazistami, ale generalnie zapomina się, że zmarł on w 1918 roku. Osobiście nie wiązałabym tego bohatera z tym elementem naszej historii. Każdy żołnierz dostaje broń żeby walczyć, a co się z tym wiąże wszyscy wiemy. Moim zdaniem należy się tej postaci w historii naszego miasta ważne miejsce. I warto dojść do takich wniosków wspólnych, które pogodzą wszystkich mieszkańców- mówiła prezydent Świdnicy, Beata Moskal-Słaniewska.
Temat wzbudził sporo kontrowersji i choć, biorąc pod uwagę prowadzone kilka lat temu przez Sylwię Osojcę-Kozłowską badania dowodzące, że niemal 90 proc. ankietowanych uważa, że Red Baron jest postacią pozytywną i powinien stać się marką Świdnicy, nieprzekonanych trudno było przekonać. – Boję się o to, czy nie wywołamy demonów i burzy w mieście. Czy to nie będzie przyczynek do wojny polsko-polskiej? Rozumiem, że przedsiębiorcy mają się prawo nim promować i niech to robią. Ale czy potrzebne nam jest do tego miasto i pieniądze podatników? – pytał radny Robert Garstecki. Innego zdania jest znany świdnicki historyk, Sobiesław Nowotny. – 10 lat temu do Świdnicy przyjechała rodzina Richothofenów. Oprowadziłem ich m.in. po dawnym mieszkaniu przodków. Byli naprawdę szczerze zdziwieni, że nie korzystamy z tego, że Red Baron mieszkał w naszym mieście – mówił.
Ostatecznie jednak zebrani na sali uznali, że Red Baron może być produktem turystycznym Świdnicy. Decyzję ma podjąć jednak miasto.