Złoty pociąg: Jest… żal do władz

Nie ma ani tunelu, ani pociągu. Ale spokojnie! To dopiero połowa prac. Dzisiaj odkrywcy „złotego pociągu” zdeklarowali, że druga ich część prowadzona będzie na przełomie października i listopada.
26 sierpnia w Wałbrzychu odbyła się podsumowująca  konferencja prasowa, podczas której eksploratorzy opowiedzieli o swoich dalszych planach. A te dotyczą przede wszystkim kolejnych działań. Zaplanowano je na jesień. 
W tym miejscu, na 65. kilometrze, na tej wysokości z całą pewnością nie ma tunelu i nie ma pociągu. Co nie znaczy wcale, że go tam w ogóle nie ma – powiedział Andrzej Gaik, rzecznik prasowy spółki.
Żalu do władz nie krył natomiast prawnik spółki. Jego wypowiedź jest pokłosiem informacji płynącej z wałbrzyskiego magistratu, a dotyczącej zysków dla miasta płynące z reklamy, jaką zrobił mu „złoty pociąg”. Szacunki nie pozostawiają złudzeń. Dzięki darmowej promocji miasto przez cały rok odwiedziło 40% więcej turystów w stosunku do lat ubiegłych.
Nie ukrywamy, że mamy żal do władz państwowych oraz miasta o to, że w ogóle nie interesowały się pracami przy 65.km. Czy świat słyszał do sierpnia ub.r. o Wałbrzychu w ogóle? Nie. Promocja tego miasta, niewyliczalna zresztą, to tylko i wyłącznie zasługa odkrywców. Pojawiają się zarzuty, że obaj odkrywcy na tym nieźle zarabiają. A prawda jest taka, że wszystkie pieniądze pochodzą z prywatnej kieszeni obu panów. Konserwator wydał zgodę tylko na 10 dni. Proszę państwa, na taki teren to by i trzech miesięcy brakowało. Naprawdę oczekiwaliśmy tylko współpracy, która nigdy nie wydarzyła się – mówił prawnik spółki XYZ – Piotra Kopera i Andreasa Richtera – Jarosław Chmielewski.
Obecnie nie są znane koszty poniesione przez eksploratorów. Na początku prac zakładali, że wydadzą do 140 tysięcy złotych.
Cały czas spływają do nas faktury, za które lada chwila będziemy musieli płacić. Za około trzy tygodnie będziemy wiedzieć, ile kosztował nas pierwszy etap – mówi Piotr Koper.
Jakie prace odkrywcy zamierzają rozpocząć jesienią? Zatrudniona firma będzie musiała wykonać co najmniej dwa 30-metrowe odwierty i wpuścić do nich specjalne nadajniki. Zgodę na to musi wydać konserwator zabytków.
Chodzi o metody sejsmiczne.
Jeśli jest tam jakiś obiekt, to zniekształcony przebieg fal powinien to wykazać – dodał na koniec Koper.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *