Zalewają miasto!
Obywatele Ukrainy trafiają do Polski przede wszystkim po to, by pracować. Chcą zarobić, potem wracają do swoich domów, gdzie najczęściej zostają ich całe rodziny. Do Polski trafiają dzięki agencjom pośredniczącym. To one pomagają w znalezieniu pracy i mieszkania. Same biorą za to niewiele. – To jest tak, że jak już gdzieś przyjechała pierwsza grupa, ściąga zaraz za sobą kolejną – mówi Justyna Chudy, współwłaścicielka Agencji Pracy Smart Work.
Jak się okazuje Ukraińcami zainteresowani są też sami pracodawcy. – Sytuacja polityczna i gospodarcza na Ukrainie jest trudna i szczególna, co skłania dużą grupę Ukraińców do wyjazdu i podjęcia pracy w Polsce – mówi Ewa Grzebieniak, dyrektor Dolnośląskiego Wojewódzkiego Urzędu Pracy. – Zatrudnieniem cudzoziemców, głównie z Ukrainy zainteresowani są również dolnośląscy pracodawcy. Tak wynika z danych Dolnośląskiego Urzędu Wojewódzkiego, który wydaje pozwolenia na pracę oraz powiatowych urzędów pracy, gdzie zgłaszany jest zamiar zatrudnienia cudzoziemców. Wydano o połowę więcej zezwoleń niż rok wcześniej. Warto jednak pamiętać, że samo zgłoszenie, czy też zezwolenie nie oznacza, że ta praca faktycznie się rozpoczęła. Co więcej, praca mogła być podjęta u kilku pracodawców w trakcie pobytu cudzoziemca. Ilu faktycznie na terenie województwa mieszka Ukraińców? Dokładnej liczby nie zna nikt. Dolnośląski Wojewódzki Urząd Pracy na podstawie oficjalnych zgłoszeń podaje, że pod koniec 2015 roku było ich 7.964 w całym powiecie. W samej Świdnicy mogło być około 4 tysięcy. Zdecydowanie mniej żyje ich w powiecie wałbrzyskim – 859.
Pracują i oszczędzają
– W tej chwili pracownicy z Ukrainy czują już się lepiej w Polsce – opowiada Justyna Chudy. – Wiedzą już jak się poruszać, przekazują sobie informacje, korzystają ze swoich komunikatorów. Kiedy pojawiają się w naszym kraju jest im trudno. Na Ukrainie wszystko załatwiają dzięki łapówkom, tu na miejscu nie mają więc przy duszy przysłowiowego grosza. –Z tego powodu u nas wygląda to tak, że nie ponoszą na początku żadnych kosztów – mówi Justyna Chudy. – Ale żyją też bardzo skromnie. Wszystko, co zarobią odkładają. Nie są też specjalnie uciążliwi. – Przyjeżdżają tutaj pracować i spać. Słychać pojedyncze głosy mieszkańców, że zatrudnia się ich kosztem pracowników, że zabierają miejsca pracy, ale statystyki nie wskazują, by wzrastało bezrobocie wśród świdniczan. Utrzymuje się ono na stałym poziomie ok. 10 procent. – mówi starosta świdnicki, Piotr Fedorowicz.
W świdnickiej KPP powstała specjalna sekcja, która zajmuje się monitorowaniem obcokrajowców, policja nie odnotowuje jednak sygnałów aby działo się coś niepokojącego. Poza jednym przypadkiem. Pół roku temu w „Nifco” po zatrudnieniu grupy 100 Ukraińców sprzeciw wyrażali polscy pracownicy. W sprawie interweniowała prezydent Świdnicy Beata Moskal-Słaniewska, do której napisali list, bo bali się utraty pracy. – Gdy jest wzmożona realizacja kontraktów, a nie ma polskich pracowników, firmy muszą przyjąć pracowników spoza naszego kraju – mówi Słaniewska. – W takiej sytuacji były „Nifco” i „Electrolux”. W tym momencie są zmuszeni do przyjęcia pracowników z Ukrainy, którzy posiadają zezwolenie na pracę do pół roku. Są jednak firmy, które wolą wydłużać okres rekrutacji, a nie zatrudniać obcokrajowców jak np. Colgate. Jako miasto nie mamy prawa ingerencji w ten proces.
Dla wielu jednak Ukrainiec za pracownika jest dziś dobrym interesem, – Na początku, gdy Ukraińcy się u nas pojawili, pracodawcy kierowali się współczuciem – podsumowuje Justyna Chudy. – Teraz wyczuli też interes w zatrudnianiu ich. Po prostu im się to opłaca. Zarabiają mniej i nie stawiają takich warunków, jak Polacy.