W piątek w samo południe kilkuosobowa grupa działaczy Prawa i Sprawiedliwości z Wałbrzycha dotarła do Korzennej, niewielkiej miejscowości w powiecie nowosądeckim, by zaprotestować przeciwko działalności w Wałbrzychu firmy Mo-Bruk. Impulsem do podjęcia wyprawy był pożar na składowisku odpadów, który wybuchł 5 lipca.
Wałbrzyszanie rozmawiali z mieszkańcami i rozdawali ulotki.
– Społeczność lokalna przyjęła nas ze zrozumieniem. Ponad 400 km, które nas dzielą nie stanowi przeszkody, aby przybyć tutaj i rozmawiać o sprawach dla nas ważnych, a taką jest bezpieczeństwo ekologiczne i stan środowiska w Wałbrzychu i okolicznych miejscowościach – mówił Maciej Badora.
Pod Urzędem Gminy została zorganizowana konferencja prasowa. Przedstawiciele mediów dopytywali się o cele wizyty i realizowane przez miejscową spółkę Mo-Bruk S.A. przedsięwzięcia w Wałbrzychu oraz ich wpływ na życie mieszkańców.
– Mamy w centrum miasta potwora, który zagraża naszemu zdrowiu i życiu. Pytam – kto doprowadza do tego, aby bomba ekologiczna była położona w odległości 1 km od centrum 100-tysięcznego miasta? Co to za etyka wielkiego biznesu – raczej szemranego biznesu, że nie dostrzega się bezpieczeństwa szkół, żłobków funkcjonujących w odległości 800 m od składowiska wypełnionego m.in. azbestem, który płonie? – grzmiał wałbrzyski radny, Cezary Kuriata.
Delegacja wałbrzyszan z flagami Prawa i Sprawiedliwości, stanęła również u bramy siedziby firmy Mo-Bruk. Drzwi firmy pozostawały zamknięte i protestującym nie udało się porozmawiać z żadnym pracownikiem firmy.
Po wydarzeniu, które odbywało się w spokoju i z całkowitym poszanowaniem prawa w towarzystwie radiowozu policji, wałbrzyszanie opuścili gminę Korzenna.
opr. red.
fot. użyczone