O sprawie pisaliśmy 22 czerwca. Podaliśmy wtedy, że wyniki naszego dziennikarskiego śledztwa wskazują na dwa fakty. Po pierwsze, że we wpisach do Krajowego Rejestru Sądowego zamieszczonych na stronie internetowej prezydent ciągle figuruje jako właściciel i udziałowiec dwóch spółek – „Bonus” i „BMS”. Po drugie, że w oświadczeniach majątkowych podała nieprawdziwe ilości udziałów, jakie posiada w spółce „BMS”.
Zgodnie z prawem prezydent (tak jak i wójt czy burmistrz) po zaprzysiężeniu ma trzy miesiące na pozbycie się do 10 procent wartości udziałów w spółkach. Musi też zrezygnować z prowadzenia działalności gospodarczej. Tak nakazuje Kodeks Wyborczy i przepisy antykorupcyjne. Musi też, jak każdy samorządowiec, podawać prawdę w wypełnianych oświadczeniach majątkowych. Niespełnienie któregokolwiek z tych warunków grozi utratą mandatu.
Dzień po ujawnieniu ww. faktów przez nas prezydent odniosła się do nich po konferencji prasowej. Po pierwsze, przedstawiła pismo datowane na sobotę 7 marca (ostatni dzień przewidziany prawem na dokonanie zmian) z podpisem notariusza Władysława Dudusia na jednej stronie i z podpisami męża i swoimi na drugiej. Pismo informowało o tym, że prezydent przekazała w formie darowizny udziały w spółce „BMS” mężowi. Dopiero później prezydent ujawniła podobne pismo, dotyczące spółki „Bonus”.
W wydanym oświadczeniu rzecznik prasowy Magdalena Dzwonkowska poinformowała, że są to akty notarialne. Co nie było prawdą. Odniosła się też do faktu drugiego. Jako że nie da się zaprzeczyć, że prezydent zamiast 693 udziałów po 500 złotych każdy wpisała do oświadczenia majątkowego 659 udziałów, rzecznik poinformowała, że jest to omyłka. Przyznała, że prezydent powiela ją od lat i że dokona sprostowania.
– Błąd podany w oświadczeniu majątkowym, dotyczący ilości posiadanych udziałów w spółce „BMS”, jest omyłką, która pojawiła się już we wcześniejszych oświadczeniach i niefortunnie została powielona również teraz – nie jest to zatajenie. Sprostowanie w powyższej kwestii zostanie przygotowane w najbliższych dniach – informowała Magdalena Dzwonkowska.
Czy jednak argumentowanie, że popełniło się pomyłkę ma znaczenie wobec litery prawa?
Ciekawe jest jednak to, co podnieśliśmy już raz, że podpisując dokumenty aktu darowizny udziałów na rzecz męża 7 marca – prezydent wpisała już właściwą ilość udziałów, by zaraz potem już 28 kwietnia, wypełniając kolejne zeznanie majątkowe, znów podać ilość niezgodną z prawdą.
Jeśli prezydent nie zrobiła tego specjalnie, to zapewne przed niedbalstwo. Jednak fakt pozostaje faktem – zrobiła. I w oświadczeniu majątkowym mamy podane fałszywe dane.
Sprawą zajęło się najpierw Centralne Biuro Antykorupcyjne, które 29 czerwca rozpoczęło kontrolę w Urzędzie Miejskim w Świdnicy. Wyniki mają być znane do września.
25 czerwca zareagował wojewoda dolnośląski Tomasz Smolarz.
– Informuję, że 25 czerwca wojewoda dolnośląski wystąpił do Rady Miejskiej w Świdnicy o przeprowadzenie postępowania wyjaśniającego w tej sprawie oraz poinformowanie Organu Nadzoru o ustaleniach i podjętych działaniach w terminie 60 dni od daty otrzymania pisma – odpowiada nam w emailu Marta Libner z Biura Prasowego Wojewody.
Teraz zatem przewodniczący Rady Miejskiej w Świdnicy – Jan Dzięcielski (Platforma Obywatelska) powinien się sprawą zająć. W tej chwili przebywa na urlopie i informacji nie możemy od niego uzyskać. Wysłaliśmy więc zapytania w sprawie drogą e-mailową. Okres jest szczególny, bo radni mają wakacje w swojej pracy.
Faktem jest jednak, że Rada nie może stwierdzić nic ponadto, co napisaliśmy wyżej. A bezspornym faktem pozostaje to, że w oświadczeniu majątkowym prezydent miasta Świdnicy Beaty Moskal-Slaniewskiej zostały wpisane niezgodne ze stanem faktyczny dane.
Podanie nieprawdziwych informacji w oświadczeniu majątkowych jest przestępstwem. Zgodnie z art. 14 ustawy o ograniczeniu prowadzenia działalności gospodarczej przez osoby pełniące funkcje publiczne „kto, będąc obowiązany do złożenia oświadczenia majątkowego, podaje w nim nieprawdę, podlega karze pozbawienia wolności do lat pięciu”. W wypadku mniejszej wagi sprawca tego czynu podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku. Zgodnie z tym przepisem karalne jest przede wszystkim wpisanie w oświadczeniu nieprawdziwych informacji. To samo dotyczy zatajania informacji. A więc tego, z czym mamy do czynienia w Świdnicy.
W praktyce ważne jest jednak to, że przestępstwo to można popełnić jedynie z winy umyślnej. Oznacza to, że składający oświadczenie musi chcieć złożyć nieprawdziwe oświadczenie lub dopuszczając możliwość złożenia takiego oświadczenia, godzić się na to. Jeżeli zatem ktoś nieświadomie wpisze w oświadczenie błędne informacje, to swoim zachowaniem nie wypełni znamion tego przestępstwa i nie zostanie ukarany.
Jak jest w Świdnicy?
Jeszcze raz podajmy daty:
7 stycznia 2015 roku prezydent Beata Moskal-Słaniewska twierdzi, że posiada 659 udziały w „BMS”
7 marca 2015 roku– prezydent Beata Moskal-Słaniewska podaje notariuszowi, że posiada 693 udziały w „BMS”
28 kwietnia – prezydent Beata Moskal-Słaniewska ponownie twierdzi, że posiada 659 udziały w „BMS”.
Niech każdy odpowie sobie sam – czy to wina umyślna, czy skrajne niechlujstwo. Jeśli to pierwsze, prezydent straci mandat i będzie ukarana, w najlepszym razie grzywną. Jeśli to drugie – przypomnijmy sobie, że ta sama osoba odpowiada za świdnicki budżet (ok.100 milionów rocznie). To ona decyduje, jak Świdnica będzie się rozwijała przez następne 4 lata…
A co się stanie, jeżeli prezydent popełni w kolejnych latach swojej kadencji taką pomyłkę na niekorzyść budżetu miasta Świdnicy? Powiedzmy milion złotych rocznie. Czy rzecznik prasowa Magdalena Dzwonkowska na koniec kadencji też napisze, że to były tylko powielane z roku na rok omyłki, które zostaną sprostowane?
I ostatnie już pytanie retoryczne – głównie do radnych, którzy zdecydują o losie prezydent – czy jeśli ktoś nie potrafi zadbać o własne oświadczenie majątkowe, zadba właściwie o budżet miasta, gdzie cyferek jest jednak trochę więcej?
Dominik Prus