Data 24 października nie jest także przypadkowa. To w ten dzień, 41 lat temu na ulice wyszły islandzkie kobiety. Wśród postulatów drugiej rundy czarnego protestu, są m.in.: „Nie dla pogardy i przemocy wobec kobiet”, „Nie dla ingerencji kościoła w politykę” oraz „Nie dla polityki w edukacji”.
Kobiety postanowiły zaprotestować ponownie, m.in. po wypowiedziach prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, który w wywiadach nie wykluczył zmian w obecnym prawie dotyczących aborcji ze względu na stan płodu, a szczególnie zespół Downa.
– Nie oglądam w tej chwili telewizji publicznej, jej misja została zniszczona. Ale z przekazu wiem jak została przedstawiona nasza poprzednia akcja. Poszedł on w stronę milionów ludzi. Dlatego musimy mówić głośno i ze spokojem, i umiarkowaniem, nie schodząc na poziom rynsztoku, do którego próbują nas zepchnąć. Nie o to nam chodzi. Chcemy spokojnie rozmawiać i przedstawiać swoje racje. Nie mogą nam wmawiać, że w czarnych protestach biorą udział morderczynie dzieci. Wiele z nas jest przecież matkami. Mówimy głośno: aborcja to zło, ale kobieta powinna mieć wolny wybór – mówiła Beata Moskal-Słaniewska, prezydent Świdnicy.
– Jestem matką, która urodziła kilkadziesiąt lat temu chore dziecko. Żyło ono całe cztery lata. Chciałabym, aby panowie w sukienkach, którzy tak chętnie chcą decydować zajęli się takim dzieckiem chociaż przez jeden dzień – mówiła jedna z uczestniczek protestu.
Demonstrację zostały zorganizowane m.in. we Wrocławiu, w Krakowie, Gdańsku, Poznaniu, Łodzi, Katowicach, Białymstoku, Bielsko-Białej, Częstochowie, Zielonej Górze, w Kopenhadze, Reykjaviku, Toronto, Berlinie, Zurychu, Bristolu i Londynie oraz Rzymie. Także w mniejszych miastach, gdzie poparcie dla PiS w kolejnych wyborach było wysokie, np. Nowym Sączu czy Tarnowie w Małopolsce.
W sumie na świdnickim rynku pojawiło się ok. 150 osób.