Księżna Daisy z mężem Janem Henrykiem XV von Hochbergiem odbywali wiele atrakcyjnych podróży po świecie. Bywali w Egipcie, Indiach, nad Morzem Czerwonym. Ich wyprawy do europejskich stolic, na królewskie i cesarskie dwory należały do regularnych rozrywek, ale także obowiązków. Daisy była zapaloną globtroterką i bardzo cierpiała, kiedy brak funduszy i zły stan zdrowia uniemożliwiły jej dalsze wojaże, co dla wiernych czytelników naszego historycznego cyklu, w którym upowszechniamy wiedzę o najsłynniejszej wałbrzyszance, nie powinno już stanowić żadnej tajemnicy.
Jedną z pierwszych podróży zagranicznych, Daisy von Pless odbyła już jako mężatka, kiedy to spędziła miesiąc miodowy w Paryżu. W stolicy Francji wszystko było wówczas nowe i eleganckie, wieża Eiffla stała już od dwóch lat, a Toulouse-Lautrec malował tancerki z Moulin Rouge. Młodziutka księżna pszczyńska pierwszy sukces towarzyski odniosła w paryskiej ambasadzie Cesarstwa Niemieckiego.
W późniejszych latach małżeństwa, wyjazdy do Paryża i Londynu stały się dla Plessów normą. Mąż Daisy umarł w stolicy Francji 31 stycznia 1938 roku. We własnej stolicy, czyli Berlinie bywali kilka razy w miesiącu, co ułatwiało doskonałe wówczas połączenie kolejowe z Wrocławiem, a także luksusowa prywatna salonka.
W podróż do brytyjskich wówczas Indii wybrali się tylko we dwoje, co miało ich zbliżyć po kryzysie związanym z utratą pierwszego dziecka. Przez Morze Czerwone i Ocean Indyjski w styczniu dopłynęli do Madrasu. Przez Haiderabad i Bombaj, dojechali do Kalkuty. Edward, książę Walii polecił swoim urzędnikom troskliwie zając się księstwem Pless, więc wszędzie przyjmowano ich gościnnie i z wielką pompą. Po drodze podziwiali sztukę indyjską i polowali na tygrysy. W Kalkucie powitał ich wicekról, lord Elgin, a z wieloma hinduskimi arystokratami szczerze się zaprzyjaźnili, co w przyszłości miało skutkować wieloma egzotycznymi wizytami w Książu i Pszczynie.
Bliższe okolice były dla nich zapewne także interesujące, o czym świadczyć może epizod z zimy 1906 roku. W Karkonoszach do popularnych rozrywek należały wtedy zjazdy saniami rogatymi i z atrakcji tej korzystali przybywający tutaj turyści różnych stanów, także arystokracja. W lutym 1906 roku Jan Henryk XV z małżonką Daisy przyjechali salonką do Cieplic, a stąd w trzy zaprzęgi udali się do Jagniątkowa. Saniami rogatymi zjechali ze schroniska Peterbaude (Petrovka) w dół i wieczorem zajęli kwaterę w pochodzącym z 1817 roku hotelu „de Prusse” przy obecnym Placu Piastowskim 20. Dwa dni później powtórzyli zjazd saniami tą samą trasą, do hotelu wrócili o godzinie 18:00, zjedli kolację i trzy godziny później udali się w podróż powrotną do Książa.
W 1913 r., kiedy między Daisy, a mężem coraz częściej pojawiały się konflikty, księżna udała się w podróż do Ameryki Południowej z bratem Georgem, który także miał małżeńskie problemy. Odwiedzili Brazylię i Argentynę, gdzie pływali po Paranie, odwiedzali plantacje kawy i hodowle bydła, wędrowali po tropikalnym lesie, byli w operze, grali w ruletkę. Niestety, podróż ta nie poprawiła ich sytuacji małżeńskiej. George rozwiódł się z Jenny Churchill i ponownie się ożenił, natomiast Daisy nie chciała rozwodu.
Warto wspomnieć, że podróże po Europie odbywała Daisy i jej rodzina na ogół prywatnym wagonem-salonką z apartamentem księżnej oraz przedziałami dla służby i dam dworu. Używano jej także do podróży z Książa (ze stacji kolejowej w Świebodzicach) do Pszczyny. Zdarzało się, że kiedy zatrzymywała się na dłużej w jakimś hotelu, z Książa przywożono tam jej ulubione fotele i sofy, aby mogła się czuć swobodnie i swojsko.
Mateusz Mykytyszyn – Zamek Książ w Wałbrzychu
Podczas pisania artykułu korzystałem m.in. z doskonałej biografii księżnej Daisy, autorstwa Beaty Górnioczek i Bronisławy Jeske-Cybulskiej pt. „Księżna Daisy, Pani na Książu i Pszczynie”.