Temat od początku był trudny. Budowa wartej 32 mln zł zgazowarki była innowacyjnym pomysłem pozyskiwania ciepła ze słomy. Miało być taniej i ekologiczniej. Niestety, choć założeniem było pozyskanie wielu milonów z Funduszu Środowiska, ostatecznie pieniędzy Świdnica nie dostała, ale budowę w bólach kontynuowała. Tuż po wyborach nowa prezydent, Beata Moskal-Słaniewska zarządziła w MZEC, podobnie jak w innych spółkach miejskich, wewnętrzny audyt. Jego wyniki oraz rezultat prac Komisji Rewizyjnej Rady Miejskiej są delikatnie mówiąc niepokojące. – Lektura audytu, muszę stwierdzić z przykrością, jest mało budująca. Obraz jaki się z niego wyłania, wykazane i opisane w trakcie kontroli nieprawidłowości, mogą wskazywać na brak właściwej dbałości o sprawy Spółki, czy wręcz mogą być działaniem na szkodę Spółki – takie sformułowania pojawiają się w audycie. Przedział czasowy jaki wzięto pod uwagę to lata 2011-2013. Wśród badanych zagadnień znalazły się m.in zamówienia publiczne, obszar zagadnień organizacyjno – kadrowych, rachunkowych, realizowanych dostaw i usług, gospodarki majątkiem trwałym, inwestycje, gospodarka materiałami i środkami trwałymi w budowie – mówi prezes MZEC-u Jacek Piotrowski.
Również członkowie Komisji Rewizyjnej na MZECU i jej poprzednim zarządzie nie zostawiają suchej nitki. – Zadanie pod nazwą „Koncepcja układu kogeneracji z wykorzystaniem biomasy” uznano za inwestycję nie do końca przemyślaną, przeszacowaną, nieprzynoszącą zamierzonych efektów – czytamy w protokole komisji. Na tym jednak nie koniec, członkowie komisji podkreślają, że początkowo warunki dla tej inwestycji były sprzyjające – niska była cena słomy, była też możliwość pozyskania rządowego wsparcia oraz zielone certyfikaty. Później to jednak uległo zmianie, cena słomy poszła w górę a rząd nie chciał już dotować w takim stopniu podobnych inwestycji. Tymczasem spółka planów nie zmieniła i nadal dążyła do wybudowania zgazowarki. To miało narazić MZEC na kolosalne koszty. Zgodnie z protokołem Komisji Rewizyjnej ma się to odbić na kieszeniach świdniczan, bo cena za ciepło miałaby pójść w górę. – Cała inwestycja miała szansę realizacji, przy czym musiałyby zostać spełnione pewne założenia, które dałyby pożądany efekt w postaci wytwarzania ciepła w skojarzeniu z energią elektryczną, tak jak to było w pierwotnym założeniu. W 2009 roku rozpoczęto prace, by w 2012 zrezygnować z budowy drugiej zgazowarki i bloku kogeneracyjnego ORC wykonując tylko 1/3 zakresu pierwotnego zamierzenia inwestycyjnego, rezygnując przy tym z produkcji energii elektrycznej, której to produkcja stanowiła podstawowy argument uzasadniający podjęcie tej inwestycji. Niestety podjęte wówczas decyzje, zaowocowały tym, że w tej chwili mamy jedną zgazowarkę, której sprawność cieplna oceniana jest na ok. 66 %. Przez to np., że całość prac nie została zakończona w terminie Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej zaprzestał jej finansowania – uważa prezes Piotrowski. – W ogóle podjęcie decyzji o rozpoczęciu zadania było dosyć ryzykowne dlatego, że inwestycja na dzień jej startu i związane z nią planowane koszty w kwocie ok. 32 mln złotych były porównywalne z sumą bilansową Spółki. W pewnym momencie zabrakło serca do jej kontynuowania a to na pewno było błędem – mówi prezes i uspokaja, że choć protokół komisji mówi o ewentualnych podwyżkach za ciepło to póki co nie są one planowane.
– Budowa drugiej zgazowarki, owszem, była w planie jednak nie była konieczna, by swoją funkcję pełniła pierwsza. My planowaliśmy budowę drugiej, ale wyłącznie po to, by zwiększyć moc przerobową. Od początku plan był taki – powstanie jedna i zobaczymy jak sprawnie będziemy działać. Wówczas, ale już na nowej technologii powstanie kolejna – odpowiada Ryszard Sobański, były prezes MZEC, który innowacyjną metodę ogrzewania chciał stosować w Świdnicy. Sobański podkreśla też od początku założeniem spółki było, aby pozyskany ze spalania słomy surowiec sprzedawać. – Obecnie cena słomy jest niewysoka. Dzięki temu zgazowarka może być wykorzystywana a w perspektywie opłaty za ciepło dla świdniczan byłyby niższe. Co więcej, przypominam, że jest forma zainteresowana odkupem surowca pozyskanego ze spalania słomy. Rozwiązanie doskonałe. Nie dość, że będziemy uzyskiwać ciepło, to jeszcze uda nam się sprzedać tzw. karbonizat – mówi Sobański. – Ze względu na specyficzną technologię dedykowaną naszemu przedsiębiorstwu znalezienie klienta na odkup zgazowarki graniczy z cudem. Staramy się wykorzystać ją w inny sposób, skoro zgazowarka już stoi to wykorzystamy ją np. w sezonie letnim do produkcji ciepła na potrzeby ciepłej wody. Jest to jednak cały czas tylko minimalizowanie strat. Trwają zaawansowane rozmowy o tym, aby to co zostanie po słomy (tzw. karbonizat) powtórnie wykorzystać. W tej chwili MZEC nie stać na to, aby dokończyć inwestycję wyłącznie ze środków własnych, bez zewnętrznego wsparcia finansowego. Skończyły się już czasy, w których można był dostać dotację i pokryć zobowiązania w taki sposób – wyjaśnia prezes Piotrowski.
Wewnętrzny audyt stwierdził też, że prowadzony przez poprzedni zarząd tzw. Program dobrowolnych odejść naraził spółkę na 250 tysięczne straty. – Program dobrowolnych odejść to była koncepcja polegająca na wymienia pokoleniowej w spółce. Kiedy objąłem szefostwo średnia wieku wynosiła 55-60 lat. Zależało nam na tym, by zatrudniać młodych inżynierów zwłaszcza, że zamierzaliśmy wprowadzać najnowsze technologie – wyjaśnia Sobański i dodaje, że program realizowany był wspólnie ze związkami zawodowymi, które w całości go aprobowały.