Faktycznie, świdniczan specjalnie do składania podpisów nie trzeba zachęcać. Mały stoliczek ustawiony w samym Rynku przy którym urzęduje pomysłodawca akcji jest dosłownie oblegany. – Każdy mówi, że chciałby likwidacji Straży Miejskiej ale nikt nie chciał się za to zabrać. Zebrałem więc grupę osób i postanowiliśmy zbierać podpisy świdniczan – mówi Henryk Kosiorowski. Do tej pory zebrano około 2,5 tysiąca podpisów. – Myślę, że dość szybko będzie ich około siedmiu tysięcy, wówczas złożymy wniosek do władz miasta o referendum w sprawie likwidacji Straży Miejskiej – mówi Kosiorowski.
Marzeniem grupy inicjatywnej jest odwołanie Straży a zaoszczędzone środki przeznaczyć na utworzenie dodatkowych etatów dla policji, tak by powstało więcej pieszych patroli. – Utrzymanie Straży Miejskiej to około 2 mln 200 tys. zł, czyli bardzo dużo – mówi Kosiorowski i dodaje, że te pieniądze można wydatkować lepiej. Jaki będzie jednak los strażników nie wiadomo. Zdaniem władz miasta straż w Świdnicy jest potrzebna. – Mieszkańcy mają prawo oceniać i inicjować takie akcje. Moim zdaniem Straż Miejska jest potrzebna, jako instytucja niezbędna miastu do wykonywania niezwykle ważnych zadań, czyli pilnowania ładu, bezpieczeństwa i porządku. Wszystkie uwagi docierające do mnie od świdniczan, dotyczące pracy Straży Miejskiej, analizuję i przekazuję komendantowi. Wspólnie pracujemy nad coraz lepszym funkcjonowaniem tej instytucji – uważa prezydent Świdnicy, Beata Moskal-Słaniewska. Świdniczanie są jednak innego zdania. Czy głos ludu przekona Panią Prezydent?
Wciąż jeszcze można składać swoje podpisy pod wnioskiem o referendum przy restauracji Bistro w Świdnicy.