Tego dnia Piech robił w swoim świdnickim domu imprezę z okazji urodzin dziecka. – W pewnej chwili mój kolega rozbił głowę. Ja i jeszcze jeden nasz kolega odwieźliśmy go w środku nocy do szpitala – tłumaczył przed sądem Piech. W szpitalu wszyscy zachowywali się głośno. W tym czasie dyżur pełnił 35-letni wrocławski lekarz. W pewnej chwili między Piechem a lekarzem doszło do przepychanki. Lekarz złapał piłkarza za kurtkę i wyprowadził do recepcji. Tam powalił go na ziemię i przydusił. Następnie personel wezwał policję, która zajęła się Piechem.
– To lekarz był agresywny – mówił jednak przed sądem Piech. – On zaczął tę awanturę. Poszło od słowa do słowa i ja mu powiedziałem, że spotkamy się w sądzie. I on się wtedy na mnie rzucił. Sprowadził mnie do parteru, a potem zaczął kolanem i rękami dusić.
Inaczej sprawę przedstawiała wówczas policja. Zdaniem ówczesnej rzeczniczki KPP, Katarzyny Czepil w trakcie awantury doszło do naruszenia nietykalności. Wspominano też o groźbach. Dyrekcja szpitala tłumaczyła, że to piłkarz zaatakował lekarza. – Nie groziłem nikomu, nie obrażałem, nie proponowałam pieniędzy, nie mówiłem, kim jestem, nie powoływałem się na swoje znajomości – odpowiadał na pytania sądu Piech. – To nie była miła sytuacja. Opisano ja w gazetach.
Piłkarz, wypożyczony obecnie do cypryjskiego AEL Limassol, nie pojawił się na odczytaniu wyroku. W ostatnim słowie przepraszał lekarza i prosił o uniewinnienie.
Prokurator zażądał dla niego kary grzywny za dwa zarzuty – naruszenia nietykalności i groźby karalne. Sąd uniewinnił go jednak od obu zarzutów.